Najnowsze wpisy, strona 4


paź 03 2004 fajnie jest!
Komentarze: 19

wczoraj wracam sobie od monichy. kurdee wkurzona troche bylam bo mnie nie odprowadzila.[...] fak. no ale wracajc do tematu. wkurzona bylam. przechodze obok jakiegos domku. slysze glosy : 'to gdzie sa te klucze od domu?' ulyszlam. odchrzaknelam. i powiedzialam sobie pod nosem ' w dupie u murzyna kurdee' i odwrocialam glowe w drugom storne. myslalam ze nik nie slyszal przeksztalcenia mojej zlosci w slowa. no ale slyszala. bohaterka slow o kluczach. spojrzala na mnie z oburzeniem : ' och. dziewczynko. niewychowana jestes. prosze wiecej sie tak brzydko nie wyrazac' ja: brzydko? co ja niby brzydkiego powiedzialam? w du.. to znaczy w pupie? baba:'oh' oburzona, odwrocila sie i poszla do tej drugiej babki z ktorom szukala kluczy.

dziwna babka. no ale coz

a tak poza tym ja przeciez brzydko sie nie wyrazam :P

[aaa monicha jest głupia]

 

(a)gusia : :
paź 01 2004 bo to juz tak jest.
Komentarze: 8

ciagle jest tak. wszystko sie powtarza. taka monotonia. poniedzialek. potem wtorek. sroda. czwartek. i wkoncu piatek. sobota. niedziela. i znowu od poczatku. tak samo. kurdee. moglo by sie stac cos nadzwyczajnego. czego jeszcze nigdy nie bylo. i co by sie nie powtorzylo. cos innego. czyli fajnego. no!

ale gdzie tam. glupia mooooonotonia. fak no!

a szkoda

ale damy rade... musimy no nie ?! :D

(a)gusia : :
wrz 26 2004 taka jestem ;]
Komentarze: 14

jestem taka - jaka jestem. a nie inna. w sumie to pasuje sama sobie.
no bo ja jestem taka ze jak sie z kims pokloce to ide do pokoju. trzaskam dzwiami. staje nad biurkiem. stwarzam pozory ze cos robie. tak sama dla siebie. zeby kurdee nie myslec o tym. ale po chwili stajem kolo sciany. osuwam sie bezwladnie na dol. i placze ukradkiem. tak na chwile. a po chwili mnie olsniewa. usmiecham sie do czegos na przeciwko. ej no bo ja sie nie moge opanowac. musze sie chwilowo poryczec. kurde i dlaczego tak jest ? :> ja tak nie chcem : fak. czyli dlaczego ?

(a)gusia : :
wrz 21 2004 postanowienie [?!]
Komentarze: 19

postanowilam. chyba. musze troche schudnac. wiem ... po tych pierwszych slowach pomyslicie sobie : 'e znowu bedzie pieprzyc [ za przeproszeniem ;]] glupoty o odchudzaniu i narzekac jaka to ona jest gruba.' ale nie, nie o to mi kaman. mi o to biega zebym chociaz troche tego tluszczu zrzucila. zeby mi sie tam nogi nie trzesly jak chodze. zebym nie miala  kompleksow. zeby szanowny pan skopinski nie mowil na mnie : ee gruba. zebym zaakceptowala swojom wage. zebym byla z siebie zadwolona. zebym byla tylko troszke grubsza od roznych szczuplych dziewczyn. zebym lubila siebie taka jaka jestem. i zeby bylo fajnie.


no wiec to jest to moje postanowienie. nie wiem czy wytrwam. przewidziec co bedzie nie moge. a szkoda. zobaczymy. chociaz troszke schudnac. troszenke. zeby sie spelnio moje marzenie. a do spelnienia jego potrzebne jest to zrucenie zbednych kilograaaamow. no ale jesli mi sie nei uda. powiem sobie : trudno marzenia nie zawsze sie spelniaja" i zajme sie psychologia. lub czyms innym. a teraz zajme sie kąpaniem.


ej zyczcie mi zebym wytrwala. 

(a)gusia : :
wrz 13 2004 nerwica w granicach normy?
Komentarze: 14

nie wiem co sie dzisiaj ze mna dzieje. a dokladniej od momentu mojego wkroczenia w progi mojego domu po szkole. okolo godziny piętnastej.

jem obiad. wkurzona jestem. z wielu powodow. do rozmowy odbywanej przez kache, mame, tate oczywiscie sie nie wlaczylam, tylko odpowiadalam krotkimi do granic mozliwosci zdaniami.

poszlam z polowa famili do miasta w celu zakupienia nowego sprzetu zwanego 'komorka'. poszlam do ery. jest promocja. fajnie. sa telefony. fajnie. zaden nie jest rewelacyjny. nie fajnie! jutro kupie. fajnie.

wychodze ze sklepu. nagle poczuwam bol w brzuchu. fak. zazylam ukradkiem ibuprom. pomoglo. ale na chwile. wchodzimy do c. j. patrze. mysle: o fajna bluza. mama nie kupila. wlasnych pieniedzy juz nie posiadam. zalamana patrze jak moja kochana siostrzyczka kupuje sobie buty. kurde no! trudno

idziemy dalej. wchodzimy do pieknego sklepu eko. nerwica mnie bierze na mysl ze znowu bede musiala stac pol godziny przy lodowko-zamrazarce (?). ale coz. postalam. poczekalam az mama zdecyduje ktory to serek jest smaczniejszy, zdrowszy, nowszy, i te de. no po udanym wybiorze serkow idziemy w storne dluopisow. kachna z mamunkom poszly. poogladaly. wybraly. ja zaczekalam przy regale z rajstopami. spojrzalam na nieszczery usmiech pani na 'okladce' i rzucilam krotkie: 'z czego radosc, babolu?'. nie odpowiedziala. przy kasowaniu gosciu czekajac na pieniadze spojrzal na moj brzuch, tak jakby byl jakis nadzwyczajny. ej ludzie ja wiem ze mam duzy brzuch, ale zeby tak wlepiac galy w niego i idiotycznie sie na niego patrzec to jest normalne? dobra. potem spojrzal na mnie. usmiechnal sie. zrobilam krzywa mine. spojrzalam na kaske wchlaniajaca wafelek orzechowy. i prawie ze biegiem wyszlam ze sklepu. w nie pelnym spokoju doszlam do domu. oczywiscie nie obeszlo sie bez klotni z krowa, i wymiany zdan z mamuskom.

przyszlam do domu. wlaczyalm komputer. napisalam notke. zapisalam ja.

no ja nie wiem. u mnie przejawia sie nerwica. na przyklad dzisiaj.
zaraz sie chyba wystrzele w kosmos. ktos ze mna?

(a)gusia : :